sobota, 10 września 2016

Oddawać Lego!!! (Tajemnica dzikich koni)

Hejoszka ;3
Tym razem pisze... nikt nie zgadnie kto... a no dobra sioszczyczka z ciemniejszą skórą Bardzo przepraszam za małą nieobecność. Powodem jest to, że... przyznam się bez bicia. Brakowało mi czasu, a musiałam wejść na Nonsensopedię i czytać jak leci, ale o blogu to się zapomniało :P Mniejsza o to. Przez jakiś miesiąc wchodziłam na SSO mocno nieregularnie, ale dzięki Terapji Psyhologa Myszeła (polecam) udało mi się to zmienić. Mam parę zaległych postów, no to lecimy XD
Pierwszej części zadań nie miałam, bo trenerka zrobiła je za mnie, chociaż jej nie prosiłam. Ale za to udało mi się załapać, o co chodzi :D Tak więc po przybyciu na PPK pojechałam do Madison. Zawiozłam ją do pustelnika, zbierając po drodze "magiczne" fioletowe kwiaty". W sumie to ciekawe, jak postać je zrywa, siedząc prosto na koniu?


Na miejscu Termit powiedział mi, że kilka koni jest z dala od stada. Naturalnie je sprawdziłam, miały założone nadajniki, więc widziałam horsy na mapie. Nagle Madzia odkryła Amerykę, jak wszystkie postacie z PKP (błąd celowy): jeden z rumaków stał i się nie ruszał, a one przecież chodzą cały czas! Bo to zupełnie nieważne, że mogą spać, paść się albo po prostu odpoczywać o.O 

Ten walijczyk ma śliczną mordkę :*

Jednak moja mondrość kazała mi sprawdzić tego qnia. Idę do niego i co widzę? Jadł sobie trawkę, a koło niego stał pan Anwir. Jakby nie miał napisu nad głową, to bym go nie poznała, bo zapuścił brodę, zrobił operację plastyczną i zmienił ciuchy, a u postaci w SSO to się nigdy nie zdarza :/ 
Dla tych, co nie wiedzą: Anwir kiedyś ukradł horsa Baronowej. Jak tylko go zobaczyłam, zaczęłam mieć podejrzenia, ale chciał tylko pogłaskać konika. Bo konik ma mięciusie futerko <3 :* <3 I stało się tak, że ten chamski dziad trzepnął rumaka, po czym spróbował uciec. Natychmiast dałam mu z liścia i uspokoiłam dębującego Karmelka (nazywam go tak).


Karmelek miał na sobie nadajnik, na którym Madzia zobaczyła, że na piasku i wodzie znajdują się dziwne ślady (nie wnikam). Pognałyśmy na plażę, a tu stał sobie statek DC z dzikimi qniami. No, nie ukrywam, że lubię tę firmę, ale trochę przegięli - na PKP muszą być dzikusy! Miałam zamiar powiedzieć im, co i jak, ale dziewczynka wszystko zepsuła. Nagle zobaczyłam, jak pracownicy prowadzą Lego - MOJEGO LEGO, KTÓREGO PODEBRALI Z WYSPY QNI!!! {{{>.<}}} Już zaczynałam jechać, żeby go zabrać i mocno ochrzanić Dark Core'owców, tylko że Madison zeszła na ziemię i pobiegła na statek. 


Szanowna Madzia nie ma w sobie nic z the Szpiega. Wdrapała się jak głupia na burtę, z której zaraz zepchnął ją pan Anwir. Żeby nie utonęła, straciłam mnóstwo czasu, szukając czegoś, czym można by wyciągnąć dziewczynkę z wody, podczas kiedy Lego dawno odpływał z całą resztą dzikusów ;( Tymczasem nic nie znajdowałam, a Madison zadziwiająco dobrze radziła sobie z pływaniem. Prawie trzasnęłam ją w łeb, kiedy tę miłą, rodzinną scenkę przerwał Termit. Przy pustelniku nie wypada. Chociaż wcale nie prosiłam go o pomoc, podał mi linę i kazał wyciągnąć M. 


Sama się wydostała (taka z niej miszczyni), przecież nie miałam najmniejszego zamiaru rzucić sznura. Statek pełen ślicznych walijczyków dawno zniknął. Termit powiedział, że skontaktuje się później, to uwolnimy te konie (później = za co najmniej rok) i poszedł sobie z Madzią, która wcale nie była mokra O.o Tak więc życzę jej miłej choroby, im dłuższej, tym lepiej, a teraz idę wymyślać plan odbicia Lego. Ktoś chętny, żeby ze mną iść? A no tak, dostałam spodnie, których nie będę nosić. Czemu? Nie w moim stylu XD


Teraz mały spoiler. Mam w planach post/y, w którym/ch przedstawię swoją wizję przyszłych zadań. O czym? O walijczykach, ognisku, Elise, Dżastinie, Pi, zboczonym zombie... Ale na razie to wszystko tajemnica B)
#jakiś_ktoś
PS Postaram się pisać codziennie, jak wyjdzie ;3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz